poniedziałek, 26 października 2015

Standardowe manifesty i wydawnictwa część 3

Parę uwag na bieżąco.

Niektóre wydawnictwa w ogóle nie reagują na moje pytania. Wydawnictwo Otwarte i Publicat są do tej pory jedynymi, które na zapytanie odpowiedziały sprawnie.

Co do propozycji wydawniczych, przeważnie nikt nie przyśle wam żadnego maila zwrotnego. Drzewo Babel było uprzejmie odpisać, że książka nijak nie pasuje im do profilu. Poleciło inne. Fabryka Słów jako nieliczna śle odpowiedź z automatu, z podziękowaniem za przesyłkę. Genius Creations wyraźnie ukazuje nową jakość na rynku - dziękuje za książkę i informuje, do ilu osób teraz trafi oraz kiedy otrzymasz odpowiedź. Mimo że to tylko krótki mail, wyraźnie odznacza się na tle milczącego, biernego przyjmowania propozycji przez inne wydawnictwa. Na stronie GC można też znaleźć opis przebiegu procesu wydawniczego.
Oczywiście każdy rozumie, że ludzie z wydawnictw po prostu nie mają czasu na takie rzeczy, jak zajmowanie się każdym, kto do nich pisze. Ale nawet automatyczna odpowiedź robi człowiekowi dobrze - daje jakiś dowód nawiązania kontaktu, coś namacalnego. 

Wpadłam wczoraj do Empiku z zamiarem spisania nazw wydawnictw z półek literatura polska, fantastyka polska i obca. Akurat musiałam pojechać do Bonarki, więc eksplorowałam Empik właśnie tam.
Wchodzisz na pierwszy poziom sklepu i trafiasz na jarmark. Kupisz tam wszystko, od cukierków, przez torby i kolczyki po... wolę się nawet nie przyznawać, co tam widziałam. Wokół straganów kręci się z dziesięć osób. Jest winda, ale załóżmy, że jeżdżenie windą na pojedyncze piętra zdaje ci się głupie, więc brniesz po schodach na górę; półpiętro przecinają jakieś pseudo drzwi do innego wymiaru, z najnowszego Assassin's Creeda (nawet nie wiesz, która to już część...). Wyglądają, jakby miały uruchomić jakąś chorą melodyjkę albo wciągnąć cię w pułapkę, więc przeciskasz się obok i docierasz... do raju dla dzieci. Kompletnie pustego - ani pół dzieciaka wśród tych wszystkich zabawek i gadżetów. Znudzona pracownica zamiata nieistniejące śmieci z podłogi, żeby jej pracodawca nie powiedział, że nic nie robi. Wleczesz się po schodach na drugie piętro i wreszcie docierasz do książek. Wita cię dwójka czytających grube książki, młodych ludzi i kilku pracowników w podobnym wieku, którzy łażą między półkami i wyglądają na bardzo zajętych. Kompletna cisza, jesteś jak duch, nikt nie zwraca na ciebie uwagi. Polska fantastyka wciśnięta w kąt, zajmuje "aż" dwa regały. Dokładając obcą fantastykę i półki z literaturą polską, czeka cię kilka regałów do przejrzenia.
Mój wpis nie ma na celu obrażania Empiku. Dzielę się tylko sprawozdaniem z wyprawy łowieckiej. Idę do sklepu z książkami i muszę przeleźć spory kawał, zawalony najróżniejszymi rzeczami, które książkami nie są, by wreszcie dobrnąć do celu. 



Ale cóż ja wiem? Ani się nie znam na handlu, ani na realiach rynku. Jestem tylko szeregowym czytelnikiem. I wiem, że czytelnictwo w Polsce ma się raczej kiepsko.

Niemniej dziękuję Empikowi za możliwość przebywania w ciszy i spokoju. Nie dziwię się, że ludzie lubią tam czytać. Przyjazne środowisko dla kontemplatorów.

Zanim przejdę do wydawnictw, muszę poruszyć jeszcze jedną kwestię. Jak zwykle zresztą. Żyłka mi pękła w tym temacie kolejny już raz.

Kilka wydawnictw preferuje propozycje z "gatunku" literatury dla kobiet.
CO TO JEST literatura dla kobiet? Widzieliście kiedyś podpis: literatura dla mężczyzn? Nie rozumiem - to cała literatura nie jest dla kobiet, dla nich istnieje jakaś specjalna? Reszta teoretycznie znajduje się poza ich sferą zainteresowania? I co te kobiety niby czytają? Wydawnictwo Amber daje wskazówkę: współczesne powieści obyczajowe. Biegnę więc do wujka Google sprawdzić, co to jest literatura obyczajowa. Wikipedia mówi mi, że istnieje coś takiego, jak:
Powieść społeczno-obyczajowa - najważniejsza odmiana powieści realistycznej reprezentowana przez najwybitniejsze osiągnięcia klasyki powieściowej XIX wieku. Najbardziej znanymi przykładami powieści społeczno-obyczajowej jest Komedia ludzka Honoriusza Balzaka, złożony z 85 tomów cykl obrazujący życie większości warstw społecznych Francji w okresie od Dyrektoriatu do monarchii lipcowej. Typową realizacją gatunku takiej powieści jest też Anna Karenina Lwa Tołstoja, obraz Rosji u schyłku XIX wieku. Na gruncie polskim za najwybitniejszą powieść społeczno - obyczajową uważa się Lalkę Bolesława Prusa, nazwaną przez krytyków "epopeją dziewiętnastowiecznej Warszawy".

NA BANK "STEREOTYPOWE" KOBIETY, O KTÓRE CHODZI WYDAWCOM, ZACZYTUJĄ SIĘ W BALZAKU I TOŁSTOJU! A TE SZMIRY, Z BEZNADZIEJNYMI OKŁADKAMI, PRZY KTÓRYCH GRAFIK PŁAKAŁ... TE SZMIRY KIEROWANE NIBY DO MNIE, BO PRZECIEŻ JESTEM KOBIETĄ, Z PEWNOŚCIĄ SĄ WZOROWYMI KONTYNUATORKAMI DZIEŁ PRUSA!

Dobrze wszyscy wiemy, o jaką pisaninę chodzi, bo na tym blogu pastwiłam się nad nią wielokrotnie. Cytowałam znawczynie "babskiej literatury", które są w stanie wybaczyć usterki językowe dla emocjonalnych podniet. Już mi nawet szczęka nie opada na samą myśl o takim stwierdzeniu, które balansuje na granicy ignorancji i absurdu. Nawet poradnik dla rolnika, złożony głównie z obrazków i wielkich podpisów, musi być napisany poprawnie językowo, składniowo itd.
Dobrze wiemy, o co chodzi - że kobiety podobno chcą czytać o romansach, ckliwych historyjkach i innych bzdetach, które można opakować w prymitywną okładkę sklejoną w Paincie i nie przejmować się specjalnie warsztatem autora. A pewnie, może i wielka rzesza kobiet chce. Telewizja, gazety, reklamy i społeczeństwo wmawia im, że to jest dla nich. Ograniczanie horyzontów i karmienie napuchniętych hormonami emocji, uderzanie w perfekcyjny wygląd i konkretne zachowania...
Przecież nikt nie mówi, a już na pewno nie ja, że koniecznie trzeba czytać klasykę, filozofię, fantastykę czy co tam kto ubóstwia. Uważam, że książki są po to, żeby nieść mądrość i poszerzać horyzonty. Rzecz drugorzędna, czy to będzie obyczajówka, kryminał, bajka, literatura podróżnicza, faktu, dramat, starodawna nowela, reportaż, satyra, political fiction, podręczniki, komiksy itp. Ale "kategoria" zwana literaturą dla kobiet doprowadza mnie do szału. Dobra, zrezygnujmy z wujka Google, idźmy na LC albo na stronę Matrasa i zobaczmy, co się kryje w dziale literatury kobiecej. Pierwsze zdania opisów książek, start.
"Związek kogoś tam i kogoś przechodzi kolejne próby, ale po każdej jest trwalszy..."
"Będąc ze mną skazujesz się na ból, cierpienie, niebezpieczeństwo..."
"Kogoś tam i kogoś połączyła młodzieńcza miłość..." 
"Ognista, hiszpańska wersja Pięćdziesięciu twarzy..."
"Był miłością jej życia, kiedy go zabrakło, jej świat runął..."
Okładki: całująca się para na tle drzew, biegnących koni, morza...
Oglądacie Pingwiny z Madagaskaru? Szef, Riko, Szeregowy i Kowalski czasem mają miny pełne odrazy i niedowierzania, a do tego skaczą im powieki. To jest doskonałe zobrazowanie "pękania żyłki". Ja tak wyglądam przy zderzeniu z babską pisaniną.

Oczywiście, że proste romanse są okej, żeby sobie poczytać i się zrelaksować, jeśli ktoś tylko to lubi. Ale trzymanie się całe życie jednego tematu czy kanonu nie ma zbyt wiele wspólnego z rozwojem. Chyba, że ktoś jest jak doktorek z mojej uczelni, który wszystkie prace, stopień po stopniu naukowym, pisze z Jaspersa.
Baba interesuje się tylko ckliwymi, tasiemcowymi romansidłami? A może wyłącznie poradnikami o tipsach, wiosennych sałatkach i zrzucaniu wagi? To poszerza wasze horyzonty? Wolne żarty. To mogą być dla was ciekawe sprawy, ale to nie są pożywki dla umysłu. Możecie ślicznie wyglądać i stanowić okazy zdrowia, ale bez tęgiego łba sobie nie poradzicie. I mężczyźni dalej będą uważać, że baba to tylko ładne opakowanie kuchennego, a przede wszystkim seksualnego robota. A ograniczone kobiety i mężczyźni będą was karmić wymysłami mającymi na celu skierowanie waszych wewnętrznych potrzeb na zadowalanie oka i spełnianie społecznych, skostniałych oczekiwań. 

Okej, okej, już kończę feministyczne manifesty.


WYDAWNICTWA:

Świat Książki przyjmuje propozycje na maila z konkretnymi wymogami: w tytule wiadomości krótki zarys pozycji, w załączniku maksymalnie pięćdziesiąt stron ze streszczeniem, na pierwszej stronie dane autora. Jeśli masz na koncie publikacje, musisz je krótko opisać i podać wydawcę.

Drageus przyjmuje propozycje wraz ze streszczeniem. Warto zaznaczyć, że jest to wydawnictwo zorientowane wyłącznie na fantastykę, obecnie głównie na SF.

Fantasy można wysłać do Szarej Godziny na maila.

Replika przyjmuje wyłącznie wersje papierowe z pakietem standardowym.

Czarne przyjmuje maile na dwa adresy naraz. Jeśli jest zainteresowane, kontaktuje się do trzech miesięcy.

Uwaga na koniec: a cóż to jest za kategoria na stronach kilku wydawnictw: Fantasy/fantastyka? Od kiedy fantasy jest czymś innym, niż fantastyka? Fantastyka dzieli się na fantasy, SF i horror. Jedna żyłka już mi pękła, ale niektóre wydawnictwa najwyraźniej nie mają dla mnie litości.

PS. Zapytałam kompetentnego znajomego o umowę wydawniczą z konkursu Czwartej Strony. Paweł Pollak na swoim blogu miał do niej sporo zastrzeżeń. Dam znać, co ustalę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz