wtorek, 15 listopada 2016

Nowości, symptomy, objawy

Dostałam dwa tygodnie temu plik od redaktora z Dziką Książką, więc utonęłam w poprawkach. Dosłownie. Przejechałam tekst raz, potem drugi i za trzecim sprałam sobie czerep - czytaj przyswoiłam i utrwaliłam nową wiedzę. Zaczęłam widzieć infodumpy - przeczytaj to - przestoje, nienaturalność różnych wypowiedzi, nielogiczności, zbędniki, niedopowiedzenia. Zaczęłam widzieć miejsca, które wołają o didaskalia. Kreślić, wstawiać tekst nie tylko na polecenie, ale i samodzielnie. Po prostu spojrzałam przez małe szkiełko, już nie tylko korekcyjne, ale i redakcyjne. Może po kilku latach podobnej, ciężkiej roboty i dobrego przykładu, zyskałabym takie okulary. Jak na razie, gdy zmrużę oko i przyłożę szkiełko, dostrzegam lepiej ciemną stronę. 
Po prostu mam nowe objawy choroby zwanej perfekcjonizmem. Kolejny odpał, narzędzia tortur do maltretowania tekstu, do szlifierskich zboczeń i rzemieślniczej orki.
Czy łatwiej rozjaśniam tą ciemną stronę - zobaczymy. Kilka dni temu udało mi się wyrwać sobie plik z rąk, fuknąć: daj już spokój! - i oddać redaktorowi. Dopiero gdy to się okaże, opowiem więcej o samej procedurze redakcyjnej od strony autora.

Zobaczymy też, czy uda mi się dostać coś w kolejnym konkursie, o którym bardzo późno sobie przypomniałam. Nasmarowałam opowiadanie w dwa dni, jeden dzień poprawiałam. Karygodne zachowanie. Mimo to teraz, po dwóch tygodniach, gdy czytam swoje wypociny, uważam, że poziom mi skoczył. 

Co do rywalizacji, udało mi się dostać wyróżnienie w konkursie Creatio Fantastica, zorganizowanym na dziesięciolecie czasopisma.

Opowiadaniem, o którym pisałam tutaj siedem miesięcy temu, że byłam z niego zadowolona - "Głos światów". W jury konkursu na przykład panowie Pilipiuk, Majka, Piskorski. Będę w antologii. Kiedy się ukaże, na pewno dam znać. Towarzystwo z pierwszych dwóch miejsc mam znajome, z fantastyki.pl, a zwycięskie opowiadanie (okej, jedno z dwóch zwycięskich) czytałam, zanim zostało wysłane na konkurs. Zapewniam, że autor "Dlaczego spadamy" jest szalenie kreatywny i od dawna bardzo cenię sobie jego twory. Myślę, że skutecznie motywujemy się nawzajem w gronie NFowiczów. 

Zdobyłam też piórko na fantastyce.pl, co stanowi dla mnie istotny punkt na liście podwyższania swoich umiejętności, jak i możliwości pomocy innym. A przede wszystkim - jest następnym sygnałem, że moje teksty się podobają, że lepiej je dopracowuję. Wskazówką, w co iść, jak sobie radzić. Zebrałam też kilka pozytywnych opinii o opublikowanym przeze mnie artykule w październikowej NF. Wydaje mi się, że zaczynam łapać pewne rzeczy - niuanse dotyczące tekstów publicystycznych, książek, opowiadań, tekstów naukowych...

Na recenzję swojego artykułu naukowego, który posłałam na znamienity krakowski uniwerek, czekam już naprawdę długo. Artykuł poszedł w maju, obiecano mi odpowiedź końcem sierpnia, ale recenzent zawalił. Wciąż muszę czekać, a przewodu doktorskiego otworzyć nie mogę. Napisałam drugi artykuł, a że mam od uczelni środki na tłumaczenie, rozeznałam się właśnie w ofertach. Za pół arkusza wydawniczego tekstu (czyli dwadzieścia tysięcy znaków), który ma być przetłumaczony na angielski, zapłacisz minimum pięć stów. A jak chcesz, żeby to już w ogóle była wielka pompa, bo idzie do wysoko punktowanego czasopisma, to zapłacisz nawet tysiaka za tłumaczenie i korektę Brytyjczyka. Ty albo uczelnia, zależy, jak sobie pościelisz. Dowiedziałam się też, że jak jesteś tak starym człowiekiem, jak ja (dwadzieścia sześć lat), a wciąż tkwisz na uniwerku, możesz się ubiegać o ubezpieczenie i uczelnia musi za ciebie płacić. I tak na doktoracie można się ubezpieczyć, poprosić o środki na kwerendy, tłumaczenia, konferencje, dostać stypendium, a jeszcze jeździć nadal na zniżce studenckiej. Można to nazwać taką inną formą zatrudnienia, za wynagrodzenie domagającą się od ciebie wkładu w naukę i kulturę. Nazbierałam z pięćdziesiąt punktów na wnioskach o stypendia - nie próżnowało się w zeszłym roku. Artykuły, książka, drugie studia, konferencje. Teraz znowu trzeba ruszyć pełną parą.
Trudno uwierzyć, że sto lat temu dopiero zaczynano wpuszczać kobiety na uniwersytety. Mam wokół siebie i nad sobą wybitnych myślicieli obu płci. Nauka, myślenie, mądrość są obojętne na płeć.

Druga książka stanęła przed redakcją na takim szczeblu:



Teraz, po przerwie, kontynuuję, dobijam dwustu tysięcy znaków. Staram się spisać także dość specyficzne, lekko makabryczne opowiadanie. Roboty jest wystarczająco, więc kończę.