niedziela, 29 marca 2020

Nominacje NF

Kiedy ogłoszono nominacje do nagród Nowej Fantastyki i ludzie zaczęli do mnie pisać, poczułam bezradność, której przez dwa dni nie umiałam ubrać w słowa. Chodziłam zasępiona tam, gdzie nikt się mnie nie przyczepi, że spaceruję, czyli głęboko w lesie i gryzłam sama siebie jak wilk, któremu łapa utkwiła we wnykach. 

Ta bezradność ma wiele wymiarów: po pierwsze taki, że nie jestem w stanie opowiedzieć o swoich uczuciach na tyle, by były dla innych tak przejrzyste i oczywiste, jak dla mnie. Po drugie taki, że nominacja w jakimś sensie znaczy nic i wszystko: jest ostrzem topora, który spada na pustą przestrzeń pomiędzy ciałem a moim już odciętym łbem i uświadamia mi, że wszystko się stało. 

Dla mnie jako pisarki Nowa Fantastyka (czyli gazeta, portal i ludzie to wszystko tworzący) jest częścią krwioobiegu; wychowała mnie, uczyła, dawała przyjaciół, redaktorów, wyzwania, gratyfikacje, upomnienia, była i jest polem kształtowania się jakiegoś mojego Ja. Tyle że to wszystko w jakimś wymiarze (trzeci wymiar bezradności) jest nieprawdą.

Może gdybym nie siedziała te dziesięć lat w filozofii, naprawdę, ale filozofia uczy analizowania siebie, rozumienia jedynej pewnej wiedzy  na swój temat. Widzę prawdę, a ta ma to do siebie, że trzeba się z nią zmierzyć.
"Artyści" są zazwyczaj w jakimś sensie bezwstydni. Mogę pokazać prawdę, ale trudno oddać ją słowami. 

Przywiązanie do fantastyki, do Lema, do NF nie wzięło się "ze mnie", to w pewnym sensie "nie moją" potrzebą było zaistnieć na tym polu, publikować na tym portalu i w tej gazecie, a w końcu publikować i redagować książki. Nie były "moją" ambicją nominacje i nagrody. To proteza wstawiona tam, gdzie od zawsze istniał wielki żal i wielka ciemność  gniew na niepoznanego, nieżyjącego ojca. Na martwotę i obcość kartek papieru, na których zapisywał listy i opowiadania. Na skazanie mnie na samotność w tym, co płynęło mi w żyłach. Zatruta krew gotowała się we mnie całe nastoletnie lata, zmarnowane na zwalczanie siebie, i była też upuszczana na papier, bo jeśli chodzi o zagadkę krążącą w żyłach, tyle właśnie miałam.
Ojciec chciał publikować. Fantastykę. Chciał być też na łamach NF. Zrobiło to zmęczone pustką dziecię, szukając usilnie rozwiązań dla zagadki.

Niech cię szlag, Freud, zawsze nienawidziłam tych twoich wywodów, które tłuczono mi do łba (tak jak twój nawiedzanego koszmarnymi migrenami) przez trzy lata doktoratu. Na końcu doszliśmy do Erosa i Tanatosa i walnąłeś mnie jak obuchem tym popędem śmierci.

Zawsze mówiłam, że pisanie jest dla mnie jak krwotok, jak wymiotowanie. To nie jest przyjemne. To jest mój wybór, tak, nie płynie jednak z uczuć, z których jestem dumna. Mogłam robić różne rzeczy; mam ogromną łatwość uczenia się, pewnie po mamie, dlatego robiłam po dwa kierunki na raz i chciano uczynić ze mnie naukowca. Wybrałam bycie pisarką, wybrałam tworzenie specyficznej fantastyki, wybrałam nurzanie się w ciemnej głębi zamiast światła na powierzchni, wybrałam wieczną "niedojrzałość" i czynienie z tego sztuki; zrobiłam to, zaciskając zęby i zaciskając dłonie w pięści. Bo były inne sposoby, lepsze, by poradzić sobie z głębokim, egzystencjalnym gniewem i sprzeciwem wobec samego faktu istnienia, który rósł we mnie latami jak czarne jądro choroby. Halina Poświatowska pisała: "mogłam uśmiechać się do ludzi, mówić dzień dobry, mówić do widzenia". Tak, mogłabym po prostu mówić "dziękuję". Ale nie. Ja wybrałam włożenie rąk w jądro choroby, wybrałam niezaleczenie zakażenia. Wybrałam jątrzenie rany. 

Nowa Fantastyka ogłasza nominacje do nagrody im. Macieja Parowskiego, który dla tych ludzi znaczył bardzo wiele, pewnie tyle, ile dla mnie znaczą wszyscy ludzie-protezy wstawiani w rozjątrzoną ciemność. Nowa Fantastyka pisze: Jury jednogłośnie zdecydowało o przemianowaniu od bieżącego roku kategorii Reflektor na Nagrodę im. Macieja Parowskiego, dla upamiętnienia naszego zmarłego Ojca Redaktora i jego nieocenionego wkładu w odkrywanie i szlifowanie literackich talentów. W tej kategorii wskazywani są autorzy i autorki, na których – w ocenie jury – warto zwrócić uwagę czytelników, ponieważ nie zyskali jeszcze rozgłosu i szerokiego uznania, a mają potencjał, by w przyszłości osiągnąć wielkość.
Ja wiem, że to nie brzmi ładnie, ale całe życie otaczają mnie tylko martwe autorytety.
Ludzie mnie oznaczają w postach i mi gratulują. A ja widzę ostrze wbite w moje emocjonalne kalectwo. Obraz jest krystalicznie czysty. Tak jakbym to ja była w tym beznadziejnym, ostatnim sezonie GoT Matką Smoków: to ja niszczę całe światy, by je upodobnić do mojego targanego pielęgnowaną chorobą świata wewnętrznego. A ludzie mi za to gratulują. Czy wiedzą, że dla mnie nagrodą jest to, o co się prosiłam: ostrze? Bo żeby "osiągnąć wielkość", trzeba głębiej rozgrzebać ranę.

"Artyści" są różni, między innymi istnieją tacy, którzy sprawiają sobie ból, bo to wyzwala ich twórczość. W najnowszej książce, którą może wydadzą, jak minie pandemia (opowiadam o niej tutaj, na filmiku), z nieba leci popiół, i jest to niebo mojego wnętrza. Nie wiem, czy mnie rozumiecie, to właściwie nie ma większego znaczenia. Czułam się w obowiązku spróbować wam to wyjaśnić. Możecie myśleć, że wydziwiam, to również nie ma znaczenia. Tłucze mi się po głowie piosenka "Nieznajomy". 

Mam to, co wybrałam. Muszę z tym żyć. Muszę docenić docenienie. 
Ale w moim odczuciu nie ma mi czego gratulować.


"Popęd śmierci jest bowiem niezwykle silną motywacją do działania, do podejmowania wyzwań i osiągania swoich celów. Bardzo często osoby takie mają wiele zdolności, które cechują się między innymi: trzeźwym spojrzeniem na świat, wyczuleniem na krzywdy ludzkie, niesprawiedliwość i oszustwa, analitycznym myśleniem i umiejętnością zarządzania większymi grupami ludzi. Nie posiadając pragnień takich jak ludzie z popędem życia, ludzie z popędem śmierci są w stanie długo i rzetelnie pracować, bez względu na niewygody fizyczne czy psychiczne, jak np. modelki, które potrafią się głodzić, by osiągnąć swój sukces (...). Tego typu odporność i przystosowanie do wydarzeń niewygodnych może być wynikiem naturalnych skłonności ludzi z popędem śmierci do samookaleczania się, autodestrukcji, na której bazują budowanie swojego sukcesu i znaczne wyprzedzenie innych ludzi w osiągnięciach". Wiki, hasło Tanatos

Beksiński