czwartek, 29 września 2016

Jedyna taka miłość i wojna



Nowa książka powstaje zrywami - sto tysięcy znaków spisałam właściwie w tydzień, reszta klaruje się i powstaje z przerwami. Nie wiem, ile finalnie wyjdzie znaków - nie zakładam z góry. Opowieść płynie sama, a w takim wypadku sama się skończy. Wtedy będzie można kombinować nad objętością. Na razie niech żyje własnym życiem.
Fabuła natychmiast stawia odbiorcę w centrum wojny totalnej, zagrażającej istnieniu w ogóle. W tle nieustannie towarzyszy nam tragiczna historia miłosna, o której dowiadujemy się jako czymś minionym, a jej sekrety są przed nami stopniowo odkrywane. Standard, można by rzec, ale mylicie się. Nieśmiertelne motywy ubrałam w nowe szaty. Podałam na tacy sporo plastycznych postaci, wśród których każdy znajdzie dla siebie faworyta i tego, kto go będzie drażnił. Nikt nie pozostaje bez winy, nikt nie jest jednoznacznie dobry lub zły. Bywa sielankowo, spokojnie i melancholijnie, by za chwilę czytać o kompletnym szaleństwie i pogromie. Jest dużo akcji, pilnuję się, by niczego nie przegadać. Mam wielką nadzieję, że trzymam na wodzy chaos, choć oczywiście historia opowiadana jest z kilku punktów widzenia, które nie raz dzielą całe wymiary.

Dzika Książka nadal pozostaje zmorą redaktora, więc nic nowego wam o niej nie powiem. Za to mogę zaprosić do mojego opowiadania: Czarnobyl cię kocha, biorobocie, publicystyki: Bezsilni bogowie Stanisława Lema, a także do zakupienia październikowej NF, bo znajduje się tam mój artykuł "Lemowskie przewidywania a czasy obecne".



 Bardziej notki nie rozwijam, bo miałam dużą przerwę w pisaniu książki - wyjazd na Ukrainę, opko o Czarnobylu, zaliczenia na doktoracie - więc nie chcę się znowu rozdrabniać i poświęcać czas czemuś innemu.