niedziela, 11 sierpnia 2019

Kolorowe sny o końcu świata – patchworkowa postapokalipsa Openmindera


Magdalena Świerczek-Gryboś



Żywot Prypeci

Czy można marzyć o końcu świata? Jeżeli potraktujemy szeroko znaczenie słowa „marzenie” i obejmiemy nim akceptację jakiegoś stanu rzeczy (na przykład nieuchronności końca) oraz fantazjowanie o tym, jaki koniec chciałoby się zobaczyć, to jak najbardziej.
Czy chciałabym zobaczyć coś, co zamieściłam w swojej książce?
Wizja bezpiecznego włóczenia się po siedlisku wciąż niezbadanych, nowych okazów dzikich zwierząt jest kusząca. Mieszkam na skraju lasu, często też udaję się w miejsca oddalone od cywilizacji i współegzystuję z dzikimi zwierzętami. 

Z okna


Najbardziej jednak przemawia do mnie perspektywa zniszczonego, a jednocześnie odmienionego, kipiącego życiem miejsca. W realnym świecie taka wydała mi się Prypeć (Zonę odwiedziłam w 2016 roku), pełna naszych śladów, szkieletów ludzkich domów, lecz przejęta na dobre przez przyrodę. Strefa Wykluczenia – wykluczenia człowieka – patrząc przez pryzmat przyrody ma się wspaniale; w zielonym gąszczu znajdą się tam też niezwykłe mutacje i ciekawe sposoby przystosowania tamtejszych zwierząt do specyficznych warunków. Abstrahując od tragizmu katastrofy w Czarnobylu – Strefa i tereny wokół są w pewien sposób zachwycające, bo detronizacja człowieka pokazała potęgę przyrody, nawet w obliczu jej skażenia. Był las, nie było nas, nie będzie nas, będzie las. I taka perspektywa postapo mi się podoba. Bo to, że czeka nas jakiś rodzaj katastrofy, wydaje mi się pewne i nieuchronne.


Cafe Pripyat


Centrum


Plac Szczepański, ilustracja z Openmindera by Marek Gryboś


Zdetronizować człowieka

„Openminder” przede wszystkim kończy pewien ideowy pogląd na świat, a jeśli chodzi o fizyczną rzeczywistość – rozpoczyna zupełnie nowe, pstrokate realia. Lemowisko, czyli zniszczone centrum Krakowa, choć skażone i zrujnowane, bucha kolorami i zmutowanym życiem. Takie wizje pojawiają się w mojej głowie od dawna: fantazje na temat przyrody, która się zmienia, ewoluuje i zagarnia to, co przywłaszczył sobie i przekształcił człowiek. Pod wpływem twórczości Stanisława Lema wyklarował się we mnie pogląd, że człowiek, jako wyjątkowy projekt eksperymentującej nieustannie matki natury, w pewnym momencie, w pewnych aspektach okazał się fiaskiem; planeta tak czy siak pozbędzie się go, jak pozbywała się w naturalnym cyklu wielu swoich projektów. Ale materia nie rezygnuje z człowieka; oto ma szansę wysłać swoją specyficznie świadomą, ożywioną wersję w kosmos, a nie tylko łupiny planet i drobiny gwiazd, z których wciąż mozolnie od nowa tworzy i niszczy ciała niebieskie. 
To „fiasko” nadal ma w sobie obiecujący potencjał koczowniczy.

Pstrąże 2015


„Openmindera” napisałam dawno, w 2015 roku, ale już wtedy istniało we mnie przekonanie o tym, że ta planeta nie tyle stanie się dla nas niegościnna, ile jest taka od początku. Tak jakby materia kosmiczna wiedziała, że musi nam zbudować iluzję domu, żebyśmy się stali, a potem nas go pozbawić, by wypchnąć w przestrzeń, a także wtłoczyć w okazalsze nośniki – maszyny. 
Moja książka łączy to wszystko w, jak to określił Michał Cetnarowski, patchworkowy sposób: fuzję człowieka i maszyny przy jednoczesnym powrocie do pierwotnych, kosmicznych źródeł istnienia (osobliwości), a także odmieniony świat ożywiony, zagarniający przestrzeń w konsekwencji naszych nieetycznych eksperymentów: mokrych snów o zaprogramowaniu człowieka w nieszkodliwego robola i dziecioroba. Do tego dzieli świat na dwie części w sposób przerysowany, wręcz groteskowo ukazując przywary lewicy i prawicy, oraz maltretuje młode umysły projektami uprzywilejowanej elity.
W pierwszym tomie wszystkie te sprawy są właściwie dopiero zarysowane i myślę, że kontynuacja „Openmindera” mogłaby sięgać znacznie głębiej w filozoficzne aspekty końca złudzeń i początku ery, w której im mocniej chcemy zapanować nad swym losem, tym łatwiej wytrącamy sobie władzę z rąk.

Strachów


Pożeranie planety

Czy przeszkadza mi ludzkie panowanie nad ziemskim światem, ingerencja na tyle poważna, by go wyniszczać? Właściwie poza pewnymi wyjątkami nie przeszkadza mi nic, na co nie mam wpływu; jestem jedynie obserwatorką, a moim jednostkowym buntem może być najwyżej mniej skrajna postawa Darii, jednej z bohaterek książki. Człowieka uważam za coś w stylu pożądanego przez rodzicielkę pasożyta, żrącego swoją planetę jak dzieci matkę, i proces pożarcia w żaden sposób nie jest możliwy do zahamowania; owo stworzenie zbyt szybko rozwija się technologicznie przy jednoczesnym odcięciu od świata ożywionego, czy to pod względem empatii, czy świadomości. Najpewniej jest to konsekwencją nadania nam przez przyrodę indywidualnych, zamkniętych nie tylko na inne gatunki, ale i innych ludzi, skomplikowanych światów wewnętrznych. Monady nie mają okien, stwierdził Leibniz, i w mojej perspektywie filozofki nie mają ich także umysły, skazane na nieprzekraczalną immanencję oraz samotność.

Strachów


Jednostka w żadnej mierze nie zatrzyma wyżerania matki przez miliardy dzieci, ma za to duże możliwości w kontekście fantastyczno-ideowym: publikując książki, mogę podważać i kreować; jako filozofka dodatkowo zadawać niewygodne pytania i drastycznie rozszerzać definicje oraz perspektywy. „Openminder” to dopiero próba, ujarzmiona z pomocą redaktora, próba, wydaje się, udana; stworzyłam już więcej światów na różne sposoby chylących się ku upadkowi i zmierzających do nowego początku. Czekają na wydanie bądź są dopieszczane. Cieszę się, że "Openminder" dostał szansę i mnóstwo nauczyło mnie dopracowywanie go oraz rozmowy z czytelnikami.
Chciałabym kontynuować tę opowieść, dać jej dużo więcej. Mam zarysowany i rozpoczęty drugi tom. Mutacje Lemowiska domagają się badań, podobnie jak mechy, a dobrozmysł – kaganiec nałożony na obywateli Zachodu – rozszerzenia i buntu. No i Wschód, on jeszcze w ogóle nie zaprezentował swojego oblicza. Nie zostało też wyjaśnione, co w latach siedemdziesiątych XXI wieku dzieje się z klimatem.

Starcia samozwańczych bogów

Przyczynkiem kataklizmu w „Openminderze” jest z pozoru wielkie pragnienie ludzkości, zrealizowane bez odpowiednich badań nad inicjatorem – eliminacja zła. To właśnie akt wykastrowania z agresji powoduje wojnę, katastrofę ekologiczną, podział świata i powstanie bardzo niebezpiecznej strefy swobodnych działań dla ludzi uprzywilejowanych, którzy mają możliwość przeciwko złu się nie szczepić.
Zainicjowanie szczepionki powoduje niekontrolowane zmiany w przyrodzie i mutacje, dlatego właśnie skażone, postapokaliptyczne obszary w "Openminderze" kipią nowym życiem. Dodatkowo przestrzeń szatkowana jest niewidocznymi, eksperymentalnymi impulsami, które wyciekają na przestrzeń kosmiczną. Eugeniczne eksperymenty są na porządku dziennym. Ludzie niszczą i jednocześnie kreują w tej samej chwili i tymi samymi narzędziami; rzucają w kąt wszystkie bioetyczne ostrzeżenia i barykady, postawione w XX wieku, niejako detronizując się własnymi rękami – zżerają i przekształcają istotę ludzką bez troski o zachowanie jej natury czy zdrowie przyszłych pokoleń. 
Rozpaczliwy akt Darii, poczyniony w pierwszej części, w kolejnych nabierze nowych znaczeń, podobnie jak decyzje głównego bohatera, Nikodema. A jego brat, być może, wybierze się w inne światy.

Pierwsza scena Openmindera, Nikodem w metrze, by Przemysław Stachura


Uchować choć umysł

Inne postaci także przeżywają końce i początki swoich wewnętrznych światów; część próbuje zapanować nad rzeczywistością, inni poddają się do stopnia bezwolności. Większość z nich musi radzić sobie z kiełkującą świadomością, że ludzkość jest na drodze bez powrotu do dawnej rzeczywistości, na drodze ku zmianie lub utraceniu formy, w której trwała od tysięcy lat. Choć Polska jest ukazana jako nieco zacofana ideologicznie i postępowo – znowu padliśmy ofiarą stanowienia areny walk – zdradza już symptomy fuzji z wirtualem



Wizjami przeniesienia się do nadbudowanej rzeczywistości nasiąknęłam, oglądając mnóstwo anime. W pierwszej części książki wiemy tyle, że wirtual jest rozbudowywany i zmierza do jakiegoś rodzaju nałożenia na rzeczywistość, ale na czym ma to polegać, dostajemy jedynie przesłanki. Dzieciak-pilot i mech, dwa elementy fabuły z pozoru służące rozrywce i tworzeniu widowiska, z biegiem akcji okazują się spoiwem, jednak wszystko pozostaje w sferze domysłów. Tutaj mech nie jest bio, jak w NG Evangelion, wydaje się raczej kolejną fantazją o fuzji technologii z pierwotniejszymi elementami kosmosu. 
Co się ma stać z ludzkim umysłem, mózgiem podpinanym do maszyn, rażonym impulsami? Jeżeli tylko pierwszej części dobrze pójdzie, przekonać będzie się można w kolejnych :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz