czwartek, 19 listopada 2015

O bredniach, pierwszym druku Dzikusa i dylematach Lema

Intelektualna nadpobudliwość nie pozwala mi czekać z kolejną notką na koniec miesiąca. Albo umysłowa wścieklizna. Mogłabym znaleźć dla tego stanu wiele określeń.

Dwa tysiące wyświetleń. Dzika Książka dobija dwóch tysięcy. Przynajmniej tak podaje Blogger. Na litość Wszechświata, kto to czyta? Wszystkie moje blogi mają po kilka tysięcy wyświetleń, a główny przekroczył dyszkę. Jakim cudem? Przecież te blogi nie są ani o gotowaniu, ani o modzie, tylko nudnej filozofii, fantastyce, poezji mieszanej z urbexem, przetrwaniu albo chorych projektach na książkę.

Przeczytałam ostatnio stwierdzenie, że "kto ma rację dzień wcześniej od innych, ten przez dobę uchodzi za idiotę" (Antoine de Rivavol). Pomijając to, że ja zawsze uchodzę w swoich oczach za idiotkę w sprawach pisania (co kilka dni nawiedza mnie przekonanie, że jestem beztalenciem, analfabetką i szaleńcem)... Obawiam się, że Dzikus może stanowić ową przedwczesną rację. Kiedy usłyszałam o tragedii we Francji, od razu pomyślałam o świecie podzielonym na pół, który zawarłam w Dzikiej Książce. Pierwszy raz zastanowiłam się, czy poddałam się fantazji rodem z majaków z Las Vegas Parano, czy też dokonałam jakiejś prognozy. Niechcący wbiłam się we współczesne realia napływu muzułmanów i wojny cywilizacyjnej. Albo i chcący, przecież pięć lat studiowania zarówno filozofii, jak i bezpieczeństwa narodowego musiało wpłynąć mi na psychikę. Może dla wydawnictw temat "na czasie" będzie dodatkowo atrakcyjny...

Nie mam pojęcia. W ogóle nie mam pojęcia o niczym. Wiem, że nic nie wiem. Przypominają mi się słowa profesora Gadacza. O tym, że prawdziwy artysta jest tylko przekaźnikiem. Nie ma najmniejszego pojęcia, co robi. I śmieję się przy tym sama z siebie. Owszem, nie wiem, co robię. Zwłaszcza, kiedy buduję swoje złożone zdania, których szyk często mieszam, albo piszę o winogronach w grudniu. Artystka, też mi coś. Do tego zdaje mi się, że jestem bezgranicznie naiwna w kwestii własnych umiejętności redagowania treści. Prawdopodobnie wpycham, co chcę w tekst. Bez ładu i składu.

Ot, paranoja oczekującego się pogłębia. Jeszcze kilka tygodni, a uznam, że nie nadaję się do niczego i powinnam paść jakieś stadne zwierzęta hodowlane. Wyjadę do dżungli, zbuduję chatę i zapomnę o chorych aspiracjach na pisarkę oraz doktora nauk humanistycznych.


Wybaczcie, mam tak dużo nadętych, przeintelektualizowanych rzeczy do napisania, że muszę wylać z siebie odrobinę bredni. Uznaję istnienie równowagi we Wszechświecie. 


Lista milczków, czyli kto nie odpisał mi w sprawie przyjmowania propozycji wydawniczych:

Dom Wydawniczy Rebis
Galeria Książki
Powergraph
Sonia Draga
Nasza Księgarnia
GW Foksal
Czuły Barbarzyńca
Adres mailowy do Initium nawet nie działa.

Zainteresujcie się konkursem Creatio Fantastica na opowiadanie z dziesiątką i nowym konkursem Genius Creations "Ten pierwszy raz". Nie ma nic lepszego na szlifowanie warsztatu, niż kreatywny konkurs.


Otrzymałam maila od Wydawnictwa Zysk i S-ka! Jakiś miesiąc temu dostało ode mnie pakiet standardowy. Poproszono mnie o przesłanie dla recenzenta wydruku na adres wydawnictwa. Po lekturze i opinii mam otrzymać odpowiedź co do zainteresowania wydaniem.
Przyznam, że nie wysłałam propozycji tam, gdzie proszono o druk. Stwierdziłam, że posłałam Dzikusa mailem do wystarczającej liczby wydawnictw, by dowiedzieć się, czy do czegokolwiek się nadaje.
W wypadku prośby Zysku, zaraz ruszę szanowne cztery litery, żeby wydrukować moje urocze czterysta tysięcy znaków. No, może po kolejnym, drobnym przejrzeniu treści ;)


Przykłady świeżo znalezionych błędów:

Stopniowanie: "Niczym bardziej wzniosłym od szkodnika." Niczym wznioślejszym od szkodnika. Wykładka na stopniowaniu jest powszechna, podobnie jak na odmianie przez przypadki. Cholernie to głupie, bo sprawdzenie poprawnej formy w Google zajmuje pół minuty. Z moim powolnym Internetem.

"Wciąż mówił sobie, że potrzeba zabijania złego, wynaturzonego agresora to nic niemoralnego." Sądzę, że zabijać można wielokrotnie, kilku agresorów. W wypadku jednego lepiej byłoby napisać: potrzeba zabicia. Agresor jest jeden, więc akt zabójstwa także. Zresztą, "potrzeba" też zdaje się kontrowersyjna. Chyba lepiej brzmiałaby chęć.

Przykład jednego z moich typowych, zagmatwanych zdań, gdzie sama się zapętlam: "Lecz przecież tworzyli także piękno, kochali, czynili dobro, wymyślali rzeczy i światy, których Wszechświat uparcie nie chciał urzeczywistniać, pozostawiając ich samotnych." Jakie tu pytanie następuje? Pozostawiając ich jakich czy jakimi? Czy tu nie powinno być przypadkiem: ludzi samotnymi? Albo ludzkość samotną. Ponadto, standardowo można by zrobić z tego dwa zdania. Kropeczka po "czynili dobro".
A i tak, według mnie, to zdanie jest niereformowalne. "Lecz przecież tworzyli także (...)". Błagam.

Zaimkoza. Nie powiem, gdzie ostatnio zwróciłam na to uwagę, bo życie mi miłe. Ważne, że zwróciłam. Dzięki temu obdarłam z zaimkozy ważny komunikat kosmity w Dzikiej Książce. Obcy zwraca się do ludzkości i ciągle nawija: was, wami, wasze, wy... Takie namnażanie zaimków jest niedopuszczalne.


Stały czytelnik bloga (zawsze jestem w szoku, że tacy istnieją) zasugerował opublikowanie fragmentu Dzikusa. Uznałam to za świetny pomysł i zrugałam samą siebie, że wcześniej nie przyszedł mi do głowy. Poświęcę następną notkę na garść informacji o fabule oraz reprezentacyjne fragmenty. Sprawdzę najpierw, na ile mogę sobie pozwolić z książką, która jest propozycją wydawniczą i stanie w szranki konkursowe. W tym tygodniu wreszcie mam dostać opinię znajomego o umowie proponowanej w konkursie Czwartej Strony.


Pisząc swój "radosny" artykuł na otwarcie przewodu doktorskiego (o patologii kultury i destrukcji wartości...) dowiedziałam się jeszcze więcej o Lemie, niż dotychczas. Dwa lata temu przy pisaniu pracy magisterskiej uzmysłowiłam sobie, że stałam się ateistką z tego samego powodu, co Lem. I podobnie jak on nie chcę zostać "kaznodzieją nicości". Jestem w ten sam sposób rozczarowana światem i ludzkością. Teraz wiem dodatkowo, że ten niesamowity człowiek miał identyczne podejście do kwestii powoływania życia. Nie podobało mu się, jak urządzony jest świat i nie chciał skazywać niewinnej istoty na mękę. Ale zrobił to. Przełamał się. Ponadto uważał, że życie jest po to, by efektywnie, produktywnie działać. Że najlepsze miejsce na spędzanie czasu to bogata, uniwersytecka biblioteka. Miał też po części prawicowe, po części lewicowe poglądy. Nie tylko w kwestii polityki, ale i granic poznania.
Moje życiowe dylematy w wielu dziedzinach były życiowymi dylematami Lema. To jest właśnie finalny czar czytania. Odnajdujesz bratnią duszę, chociaż nigdy jej nie spotkałeś, choć już nie żyje. Książki sprawiają człowieka odrobinę mniej samotnym.

Dlatego nie wahajcie się ani czytać, ani pisać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz