Pierwszy tom Fantazmatów pobrano trzynaście tysięcy razy (unikalne pobrania). Redagowałam, weryfikowałam i recenzowałam tamte teksty i robię to dalej przy drugim tomie (gdzie znajdzie się również moje konkursowe opowiadanie "Lot motyla"), przy Dragonezie i kolejnych projektach. Ogarniam też ilustracje do Dragonezy.
Udało mi się przeprowadzić konkurs "Jestem legendą", na który zgłoszono ponad 90 tekstów, z czego do etapu głosowania przepuściłam 60. Głosowanie nadal trwa w tym oto wątku.
Wysłałam do redakcji NF opko napisane w duecie, piszę drugi duet, nabazgrałam związanego z Jutronautami szorta do gazety. Przeszłam do drugiego etapu konkursu "Umieranie to parszywa robota".
Mam 50K znaków nowej książki. Celuję w 350K, więc ledwie jedna siódma za mną. Wydawnictwo dało mi do zrozumienia, że chciałoby wydać ją w drugiej kolejności, po "Openminderze", bo zareklamowałam ją jako lekką, młodzieżową fantastykę. A książka, którą przysłałam jako drugą jeszcze w zeszłym roku, nazwijmy ją roboczo "Burzą", to multiwersum z wieloma wątkami, więc poszłaby jako trzecia. Nie mam nic przeciwko, jestem grzeczną autorką i zaraz zabrałam się do szybszego pisania "młodzieżówki". Nie wiem, czy wyjdzie taka lekka, jakby człowiek chciał (mam absolutnie niezwyciężone ciągoty do postapo i mroku), ale jest całkiem nieźle. Jak na moje ciągoty.
Bolączki i cierpienia związane z wydawaniem "Openmindera" pozostawiam dla siebie, ew. opowiadam o tym na NFowych piwach. Data premiery już jest, 19 września (!!!), a więc tylko trzy miesiące czekania. Jakoś to przeżyję. Mam sporo metod relaksacyjnych i dużo pracy. W większości wciąż nieodpłatnej. Ale to doskonała nauka. Zwłaszcza Fantazmaty. Powoli, powolutku uczę się bycia dobrą redaktorką, a to przydatne również we własnej twórczości.
Otwarto mój przewód doktorski. Tzn. nie dostałam żadnego pisma, ale dzwoniono do mnie z dziekanatu odnośnie uchwały o otwarciu.
Wystąpiłam na konferencji o twórczości Stanisława Lema z referatem "Od samolubnego genu do mechanicznego superego. Dlaczego ludzka natura jest destrukcyjna?". To była przyjemna, spokojna konferencja wśród ludzi, których już znam. Miło było znowu zobaczyć i posłuchać profesora Jarzębskiego. Chociaż przyznam, że jak usłyszałam komentarz jednego pana na jego temat, omal nie padłam. Jeśli kiedyś będziecie pili ze mną piwo, zapytajcie mnie o tę anegdotkę. Obsługiwałam też Międzynarodowe Forum Etyczne, "Moralny status zwierząt". Tutaj dopiero było wesoło - humus na przekąski, psy jako słuchacze, książki pisane zieloną czcionką i życie kurczaków w oksach 360 stopni.
Przechodzę jak taran przez każde kolejne wyzwanie, a jak wydaje mi się, że mam ich za mało, wynajduję nowe. Mam niewiele pieniędzy na co dzień, bo to głównie niewielkie stypendium doktoranckie czy dorywcza pisanina, ale póki stać mnie na prenumeratę książek czy różowe buty z chińskiego marketu, jest okej. Całymi dniami piszę albo pracuję z tekstem, czasem oderwę się i włóczę po lesie i polach, idę na jazz, basen, biegam. Albo maluję po ścianie. Ewentualnie leżę w grającej, wibrującej i świecącej wannie, na którą wydałam część oszczędności. Większość odłożonych pieniędzy to chyba jak u każdego, idzie na wyjazdy. Byłam ostatnio w okolicach Trójmiasta, spotkać się z pisarkami z NF, siedzieć na plaży i gapić się w morze, nad którym tak dobrze w zeszłym roku jakiś czas się mieszkało. Planuję Bałkany. Mój umysł wciąż znika pod falami pomysłów, wizji i emocji, wciąż go muszę wyławiać, żeby wracać na chwilę do świata. Mamy z realnym światem oschłe relacje. Nocami stalkuję przez teleskop Jowisza, Saturna, Marsa i Księżyc, robię karkołomne risercze kosmiczne i zaglądam wyobraźnią tam, gdzie jest to niemożliwe. Kiedy pierwszy raz zobaczyłam Jowisza ze swojego balkonu, popłakałam się. Dosięgnęłam kosmosu dwa kroki za progiem. Jowisz jest piękny, widać jego pasy, a jak kiedyś uda się dorwać mocniejsze soczewki, zobaczę "czerwoną plamę" - wieczną burzę. Może niedługo ujrzę też jakąś mgławicę. Ostatnio cyknęłam naszego przyjaciela przed pełnią:
A nawet Jowisza z księżycami galileuszowymi. Zoom mojego starego, obtłuczonego aparatu nadal mnie zaskakuje. Przeróżne nowe zdjęcia pojawiają się u mnie na fb lub fp.
Tutaj można przeczytać "Wszystkie śmierci Apolinarego", moje opowiadanie z marcowej NF.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz